środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 1– L.A.D.


  Ciche stukanie w okno obudziło ciemnowłosą, jedenastoletnią dziewczynkę, śpiącą dotychczas na wielkim łożu z baldachimem, wśród mnóstwa puchatych, zielonych poduszek i wszechobecnych pluszaków. Przeciągając się, otworzyła oczy i wtedy przypomniała sobie, że to już dziś. Że w końcu nadszedł ten upragniony dzień.
Zerwała się z łóżka i podbiegła do wykuszowego okna, którego parapet zdobiły liczne rośliny. Kwitnąca na fioletowo prymulka, zielona, rozrośnięta paproć, dwie draceny. Szybko odsunęła doniczki na bok.
  Na parapecie siedziała sowa. Prawdziwa, piękna upierzona na brązowo sowa, z przywiązanym do nóżki listem w pergaminowej kopercie. Mała z podekscytowaniem odwiązała list, zamknęła okno, o mały włos nie przytrzaskując przy tym sowy, która zahukała z oburzeniem i odleciała w dal.
Laurieen Asajii Dare, bowiem tak nazywała się ta dziewczynka zbiegła po stromych schodach, do salonu, gdzie jej rodzice i rodzeństwo właśnie spożywali śniadanie
- Dostałam list! - zawołała tryumfująco.
Mama i Tata zaczęli jej gratulować, Marcus uśmiechnął się promiennie, Satine pokazała jej język ( wciąż droczyła się z siostrą, mówiąc, że takie charłaki listów nie dostają), Suzy podbiegła ją objąć, zrzucając przy tym szklankę z kawą, w efekcie czego wspomniana rzecz nadawała się już tylko do kosza.
-Otwórz! - zawołała najmłodsza z rodzeństwa, nie zwracając uwagi na szkody jakie narobiła.
Laurieen przełamała woskową pieczęć i wyciągnęła z koperty pergaminową kartkę.


HOGWART
 SZKOŁA
 MAGII I CZARODZIEJSTWA
Dyrektor: Albus Dumbledore
( Order Merlina Pierwszej Klasy, Wielki Czar., Gł. Mag, 
Najwyższa Szycha, Międzynarodowa Konfed. Czarodziejów)


Szanowna Pani Dare,


Mamy przyjemność poinformowania Pani, że została Pani przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia.

Rok szkolny rozpoczyna się 1 września. Oczekujemy pani sowy nie później niż 31 lipca.

Z wyrazami szacunku,



<">Minerva McGonnagal

 zastępca dyrektora.







UMUNDUROWANIE

Studenci pierwszego roku muszą mieć :

1. Trzy komplety szat roboczych (czarnych)

2. Jedną zwykłą spiczastą tiarę dzienną (czarną)

<;">3. Jedną parę rękawic ochronnych (ze smoczej skóry albo z podobnego rodzaju)

4. Jeden płaszcz zminowy (czarny, zapinki srebrne)

UWAGA : wszystkie stroje uczniów powinny być zaopatrzone w naszywki z imieniem

;">



PODRĘCZNIKI

Wszyscy studenci powinni mieć po jednym egzemplarzu następujących dzieł :

Standardowa księga zaklęć (1 stopień) Mirandy Goshawk
Dzieje magii Bathildy Bagshot
Teoria magii Adalberta Wafflinga
Wprowadzenie do trandmutacji (dla początkujących) Emerika Switcha
Tysiąc magicznych ziół i grzybów Phyllidy Spore
Magiczne wzory i napoje Arseniusa Jiggera
Fantastyczne zwierzęta i jak je znależć Newta Scamandera
Ciemne moce : Poradnik Samoobrony Quentina Trimble'a


POSOSTAŁE WYPOSAŻENIE
1 różdżka
1 kociołek (cynowy, rozmiar 2)
1 zestaw szklanych lub kryształowych fiolek
1 teleskop
1 miedziana waga z odważnikami
Studenci mogą mieć także jedną sową ALBO jednego kota, ALBO jedną ropuchę

PRZYPOMINA SIĘ RODZICOM, ŻE STUDENTOM PIERWSZYCH LAT NIE ZEZWALA SIĘ NA POSIADANIE WŁASNYCH MIOTEŁ


Młodsza siostra czytała jej przez ramię, powoli składając litery.

- Ojejejej! -zawołała z przejęciem, dotarłwszy do listy niezbędnych rzeczy- Laurieen dostanie różdżkę!
">- tak . Dostanę- rozczochrała siostrze włosy.
- skoro już masz list, powinniśmy jak najszybciej wybrać się na Pokątną.- stwierdziła pani Dare.- wydaje mi się, że Marcus też czegoś potrzebuje. A ty, Satine?-spytała z widocznym chłodem w głosie starszą córkę
- Nie. Zresztą dzisiaj wyjeżdżam.
Matka skinęła głową.

***
   Ulica Pokątna jak zwykle powitała ich feerią barw, różnorodnością sklepowych wystaw, i wielkim tłumem nastoletnich czarodziejów i czarownic, tak jak Laurieen przybyłych po rzeczy do szkoły. 
- No dobrze. Jeśli się rozdzielimy, szybciej się uwiniemy tymi zakupami. Ty, Marcus, pójdziesz z Laurieen po książki, szaty i różdzkę, a my załatwimy resżtę.- stwierdziła pani Dare, po czym ruszyła z mężemi najmłodszą córką w stronę apteki.
- Najpierw chyba kupimy różdżkę, co?- spytał Marvus, kierując się w stronę wąskiego i dość nędznie wyglądającego sklepu, nad którego drzwiami widniał napis : OLLIVANDEROWIE: WYTWÓRCY NAJLEPSZYCH RÓŻDŻEK OD 382 R. PRZED NASZĄ ERĄ. Na wystawie leżała tylko jedna, zakurzona różdżka.
 Gdy Marcus otworzył drzwi, w głębi sklepu rozbrzmiał cichy dzwoneczek. Laurieen, wszedłwszy do środka rozglądneła się z ciekawością po wnętrzu. Cały sklep wypełniały sięgające aż do sufiti półki, pełne podłużnych pudełek. Niedaleko drzwi stało biurko i wysokie krzesło.
-Witam.- Ciemnowłosa aż podskoczyła gdy zza jednego z regałów wyszedł srebżystooki staruszek.
- Dzień dobry- Marcus z uśmiechem uścisnął dłoń nieznajomemu.
- Ach, panicz Marcus Dare! Dziesięć i pół cala. orzech i pióro feniksa, zgadza się?
- Tak, oczywiście.
- A pańska siostra... Satine... dziewięć cali, głóg,i także pióro feniksa, bardzo giętka... Co państwa tu sprowadza?
- Moja druga z kolei siostra, Laurieen chciałaby zakupić różdżkę.
- Ach, tak?- mężczyzna przyjrzał się jej badawczym wzrokiem- Która ręka ma moc?

Mężczyzna ruchem ręki wezwał magiczną taśmę, która sama zaczęła ją mierzyć, podczas gdy on szukał czegoś na jednej z półek.

Laurieen machnęła nią lekko. Nic się nie stało. Olliwander natychmiast wyrwał jej ją z ręki.

- Nie, jednak nie...
Dziewczynce wydawało się, że są w tym sklepie już całe wieki i nigdy nie znajdą odpowiedniej różdżki dla niej. Na biórku już piętrzył się mały stos tych wypróbowanych.
A może ja naprawdę jestem charłakiem?- pomyślała ze smutkiem - Może ten list to tylko pomyłka?

  Olliwandera już dłuższą chwilę nie było, zniknął gdzieś na zapleczu, by po jakimš czasie wychynąč z czeluści sklepu, trzymając w dłoniach czarne, okropnie zakurzone pudełko i mrucząc pod nosem:

- Możliwe, bardzo możliwe.... bardzo ciekawa kombinacja....-
Kiedy podał różdzkę Laurieen, całe jej ciało przeszedł ciepły dreszcz, a z końca trzymanej różdzki wytrysnęły srebrzyste iskry.
- Tak myślałem... To jedna z moich pierwszych rożdzek... Heban i serce smoka, dwanaście cali, trochę sztywna, doskonała do klątw i uroków....
Zapłacili siedem galeonów i w ciszy opuścili mroczny sklep.
- Teraz do Esów- Floresów. - Zdecydował jej brat
Księgarnia wydawała jej się o wiele przyjemniejszym miejscem niż sklep Olliwandera. Tu też przy ścianach stały półki, ale wypełniały je książki. Laurieen poczuła się w swoim żywiole i kiedy Marcus kupował podręczniki, ona szukała dodatkowych lektur.
Po dłuższym zastanowieniu wybrała : Powstanie i upadek czarnej Magii, Wiem więcej o mugolach- legendy mugoli, oraz " Historię Hogwartu"
- Nie za dużo tych książek?- spytał jej brat ze zbolałą miną
- Nie!- zawołała z zapałem i ruszyła w stronę sklepu z szyldem " Madame Malkin, szaty na wszystkie okazje", a on szedł za niż powoli, dźwigając niebezpiecznie się chwiejący stosik ksiąg.
*           *        *
I otóż koniec rozdziału:-)  

2 komentarze:

  1. Czy Laurieen jest postacią stworzoną na podstawie pewnej osoby? Bo tak mi się zdaje...
    Okej. Zmień, pszem cię bardzo, kolor czcionki, gdyż ponieważ iż ta zielona razi w oczy (Aua!). No, sama słyszysz.
    Podoba mi się to, że jest to opowiadanie ,,na dwa głosy". Miałam kiedyś taki zamysł (HJR), ale coś nie pykło. A! Pozdrawiam zielone poduszki i wszechobecne pluszaki!
    Było parę błędów ortograficznych, ale... Ale... Ale... No dobra, ale to nie zmienia faktu, że zapowida się ciekawie! Już nie mogę się doczekać, co wymyślisz, Diane!
    Wiesz, gdzie mnie informować o rozdziałach, więc nie robię spamu pod rozdziałem.
    Pozdrawiamy,
    DSE

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do pierwszego pytania- Nie. Pierwowzór tego opowiadania pokazałam tej oto osobie, a że myślałam, iż nigdy go nie opublikuję, pozwoliłam jej wykorzystać tą nazwę:-)
    Diane-Stalin-Putin-Lenin-Septimus-Loki-innidziwniludzie-Taylor

    OdpowiedzUsuń